Są dni…


… Kiedy nic nie idzie tak jak się wcześniej zaplanuje. O 7 żona mnie obudziła i pyta czy zamierzam tak leżeć bezproduktywnie, czy jedziemy się wspinać. Od kilku, albo kilkunastu dni kocioł ze wszystkim więc od samego początku było ciężko o spokojny umysł w skale, ale skoro już się przyjechało w te Słoneczne i nie ma tłumów to trzeba coś urobić. Myślałem, żeby na rozgrzewkę zrobić drogę na której debiutowałem w skalnej wspinaczce, ale teraz jakoś tak marne wyglądała z dołu, prysnął ten czas wielkiej ścianyz trudnymi chwytami które miałem w głowie po pierwszym wspinie… Wkosiłem się na Krok Przestępny za IV i myślałem, że jestem już rozgrzany.

Po krótkiej przerwie przystawiłem się do Shreka za V+, trudności są chyba na początku drogi, przynajmniej tak wygląda i… udało mi się zrobić jedną wpinkę. Męczyłem się dłuższą chwilę, kombinowałem z ustawieniem rąk, nie chciałem skakać do chwytu i ryzykować lot, więc starałem się wyczuć jak trzeba się ustawić żaby przejść crux… no ale nie poszło i było trzeba zejść (przy okazji nabijając sobie dwa guzy). Obniżyłem poziom i podszedłem do Prestidigitatora za V. Słońce już mocno operuje, do tego niespokojne ruchy wpływają negatywnie na ekonomikę ruchów przez co w ścianie po prostu się ze mnie leje. Przy pierwszej wpince orientuje się, że źle związałem sobie taśmy, nie chcę jednak schodzić i marnować OSa i walczę z nimi 3 metry nad ziemią. Udało się, można się wspinać dalej, kolejne kilka ruchów i problem jak dosięgnąć wpinki, gimnastyka, kombinatoryka i jakoś się udało, teraz mały trawers po śliskich chwytach, znowu zabawa z odpowiednim ustawianiem się i spinanie się żeby nie lecieć. Pot spływa mi do oczu, ręce mokre, niewygodne wyciągnięcie się na prawo i jest chwyt. Ruszam dalej i kolejne niewygodne stopnie i chwyty wykrzywiające paluchy. Nic nie idzie płynnie. Mimo chwil wątpienia udało mi się jakoś doczołgać do stanowiska i mogłem zjechać na ziemię. Chciałem się przystawić do kilku VI, ale skoro poziomu V nie udało się przekroczyć to lepiej było się spakować i jechać na piwo:)

Posted on 10/08/2014, in Wspin and tagged , , , . Bookmark the permalink. 3 Komentarze.

  1. Artur Szymanowski

    Hehe, Twój opis walki na pierwszej wpince drogi za V+ żywo przypomina moje boje z pewną drogą w Sokołach. Identyczna wycena i jedyne co udało mi się dokonać, to po trzeciej próbie wpiąć ekspresa, a przy kolejnym podejściu linę 😛 No ale ostatecznie więcej też nie dałem rady wejść wtedy.
    Widać zdarza się gorszy dzień i wtedy lipa, jakoś nie ma siły na nic.

    Zastanawiam się nad tym fragmentem: „Przy pierwszej wpince orientuje się, że źle związałem sobie taśmy, nie chcę jednak schodzić i marnować OSa i walczę z nimi 3 metry nad ziemią.” – Chodzi o taśmy do ekspresów? Bo nie bardzo rozumiem co poprawiałeś.

  2. Line wpiąłem tak, że przeszła mi przez taśmę którą używam do wpinania się do stanowiska zjazdowego. Zblokowałem się tak, że nie mogłem ani zjechać, ani iść dalej

    Co do dróg, to jak się ostatnio dowiedziałem wybrałem chyba to co najgorsze w całych Słonecznych.

Autora najbardziej cieszą komentarze...