Nietypowe podsumowanie nienormalnego roku 2020
Rok zdominowany przez hasło koronawirus i w ogóle wszyscy mieliśmy umrzeć jeszcze bardziej niż jak się kończył kalendarz Majów, lub pluskwa milenijna o północy miała zburzyć porządek cyfrowego świata.
My tymczasem żyjemy mamy się dobrze i z suchych statystyk mogę wrzucić tak:
Dni w skałach: 0
Dni w Tatrach: 4
Ogólnie w górach: 28 (w zeszłym roku 15, więc 2020 nie był taki zły)
Biegów: 5 (w ciągu roku nawet 1000 km nie nabiłem)
Jaskiń: 1
Moja tendencja spadkowa we wspinaczce skalnej w tym roku osiągnęła wreszcie zero absolutne, więc może być już tylko lepiej (w zeszłym roku byłem 2 razy w skałach i myślałem, że gorzej być nie może).
Styczeń jakoś tak przeleciał, że nawet nie było kiedy w góry jechać.
W lutym gdy cała Polska śmiała się z pandemii wzięliśmy udział w pierwszych i ostatnich w tym roku normalnych zawodach, meldując się na mecie Biegu Zbója z bardzo zadowalającymi wynikami.
Marzec stał pod znakiem kapust.
Kwiecień to już pandemiczne szaleństwa, lockdown, zamykanie szlaków i odwoływanie biegów.
W Maju robimy objazdówkę po wieżach widokowych przy okazji zahaczając o Ciężkowice, a później 2 razy jesteśmy w Tatrach.
Czerwiec dla Ewy był bardziej biegowy, a my przy okazji chodziliśmy po okolicznych górkach. Przy okazji zorganizowałem w Krzeszowicach Bieg dla Słonia:)
Z końcem lipca wybraliśmy się w dziki Beskid Niski zaliczając pierwszy nocleg w namiocie w górach.
W sierpniu był kolejny namiot w górach, ale tym razem w bazie.
Wrzesień to znowu górskie bieganie Ewy, tym razem po Tatrach.
Październik zaczęliśmy urlopem w końcu odwiedzając wspólnie Bieszczady i Góry Sanocko-Turczańskie, a miesiąc kończę wyrypą na Orłowa Trail.
Listopad to dwa wieżowe szczyty i podtrzymanie tradycji świętowania niepodległości w górach.
Ostatni miesiąc roku niespodziewanie dostarczył nam sporo okazji do ruszenia się, ja przebiegłem od kropki do kropki czerwonym szlakiem z Czernichowa do Krzeszowic, a oprócz tego zaliczyliśmy Tatry podczas halnego, klasykę Pienin czyli Trzy Korony i Ciecień w Sylwestra.
Rok górsko nie najgorszy, coś dorzuciliśmy do Diademu Polskich Gór, wspinanie zamieniliśmy na bieganie (kolana kiedyś się zemszczą, a palce ucieszą), ale w dalszym ciągu najwięcej frajdy dają wspólne wyjazdy w nowe miejsca. Z jednej strony odwiedziliśmy w tym roku takie górskie klasyki jak Bieszczady, weszliśmy na Lubań i Trzy Korony, a z drugiej byliśmy na Trohańcu co do którego nie wszyscy mają pewność do jakiego pasma się zalicza, albo odkryliśmy Księstwo Potóckie, którego jeszcze rok temu szukałbym w historii, a nie na mapie:)
Okej, a teraz coś z tematów niegórskich… po kilkudziesięciu próbach i chyba 10 latach odstawiłem cukier. Ale nie tak, że nie jem słodyczy tylko oprócz tego patrzę na skład produktów i nie biorę nic co ma w składzie cukier, glukozę, syrop, czy coś podobnego (kilka błędów się zdarzyło i przy dużym wysiłku troszeczkę przymknę oko, ale na co dzień się trzymam). Najmocniejsze uzależnienie pokonane. Od września przeszedłem na dietę wegańską… od razu dodam, że żyję, jest ok i skutków ubocznych nie zaobserwowałem, a skoro w dalszym ciągu mogę ciągiem przebiec 30 km, chodzić po górach i trenować w domu to znaczy, że Ewa dobrze dba o zbilansowanie w mikro, czy tam makroelementy:) I teraz kombos którego sobie dorzuciłem na koniec roku – odstawiłem kawę i przeszedłem na yerbe, a kto mnie zna trochę lepiej, ten wie, że bez kawy przypominałem zombie. Reasumując: Mniej padliny, więcej warzyw, yerba na maksa i do roboty. Ciekawy jestem zmian u siebie i porównania 2021 do wcześniejszych lat.
Zdrówka Wszystkim! Z resztą damy sobie radę.
Posted on 03/01/2021, in Biegi, Górki i pagórki, Jaskinie, Tatry Polskie, Tatry Słowackie, Tatry Wysokie, Tatry Zachodnie, Z innej beczki and tagged baza namiotowa, beskid niski, beskid wyspowy, beskid żywiecki, bieg dla słonia, bieg zbója, bieganie po górach, Bieszczady, bukowe berdo, california rocket, chata w przybyszowie, cisna, ciężkowice, covid-19, czatkowice, dieta bez cukru, dolina małej łąki, góry sanocko-turczańskie, gorc, gorce, halny tatry, Jałowiec, koronawirus, krzeszowice, księstwo potóckie, lockdown, lubań, magurki, namiot, niżne rysy, orłowa trail, Pieniny, Skalne Miasto, solina, tarnica, tatry polskie, tatry wysokie, tatry zachodnie, tokarnia, trohaniec, trzy korony, weganizm, wege, wieża widokowa, yerba mate, łopiennik. Bookmark the permalink. 2 Komentarze.
Podsumowanie górskie spoko i bez emocji. Ale przejście na weganizm i yerba, to nie moje klimaty 😉 Różnego zielska też jem sporo, na pewno więcej niż jeszcze 2 lata temu, ale aż tak skrajny nie jestem 😉 Za to yerba to zupełnie nie dla mnie. Próbowałem się przekonać do niej, ale jednak smak trawy to nie dla mnie. Kawy nie pijam na codzień, jedynie okazjonalnie. W domu to w sumie tylko zieloną kawę.
Powodzenia w odstawianiu cukru 🙂
Yerba ma różne smaki:) Po Twoim komentarzu widzę jak słaby miałem rok – pół linijki o górach i 5 o diecie:D